The Chant to horror stworzony z perspektywy trzeciej osoby. Główną bohaterka jest tutaj Jess, która przybywa na tajemniczą wyspę Glory Island, by w końcu uporać się ze śmiercią bliskiej jej osoby. Za namową swojej koleżanki Kim postanawia przyjechać na „obóz”, który miałby jej pomóc przepracować lęki towarzyszące od czasu nieszczęśliwego wypadku. Liderem obozu jest Tyler, który ma pod sobą kilka owieczek — Hannę, Mayę, Sonny’ego i wspomnianą wcześniej Kim. Nasza bohaterka zapoznaje się z wszystkimi, całym kompleksem, przebiera się w jednolity biały strój i otrzymuje pryzmat — wszystkie te etapy mają ją przygotować do stania się pełnoprawnym członkiem… kultu.
Ale czym są te pryzmaty? One odegrają duża rolę w całej historii. Na pierwszy rzut oka są to po prostu kryształy w kształcie sopla, które są ostatnio niezwykle modne. Nasze duchowe rekolekcje inspirowane są jednak kulturą New Age, a najważniejsza dla podopiecznych Tylera stanie się tzw. pryzamtyka. Każdy członek „rodziny” otrzymuje od lidera kryształ, który ma znaczenie. Wejście w ich posiadanie wiąże się też z nabyciem pewnych umiejętności specjalnych.
Dla naszej bohaterki, po przyjeździe na wyspę, najważniejsze stać się mają są trzy aspekty — umysł, ciało i dusza. Każdy z nich odpowiada za inną dziedzinę naszego życia i kolejny pasek w grze. Zaniedbanie umysłu skutkuje atakami paniki, uszkodzenie ciała wiąże się z bezpośrednią utrata zdrowia i życia, a dusza to nasza growa mana. Umysł możemy pielęgnować poprzez medytacje lub zażycie uspokajającej lawendy, po konsumpcji imbiru odnowi się nasze zdrowie, a ten śmieszny niebieski grzyb (duchomór) wzmocni naszą duszę.
Jak wspominałam na początku materiału nasza bohaterka zmaga się ze stanami lękowymi. Strach i odrazę budzą w niej roje much, a ogarniająca ciemność potrafi sprawić, że stopniowo będzie odchodzić od zmysłów. Nie jest to jednak zwykła ciemność — tutaj w mroku czai się zło. Jednymi z pierwszych potworów, jakie spotkamy w grze są: mandalordzenie i mandalopijawki. Z wyglądu przypominają trochę demogorgony z serialu Stranger Things.
Naszą podstawową bronią przeciwko nim staną się… kadzidła zrobione z pęczków roślin. Z czasem do naszego arsenału broni dojdzie niezastąpiona sól (o jej przeciwdemonicznych właściwościach z pewnością pamiętają fani serialu Supernatural) czy olejki eteryczne. Ale niech was to nie zwiedzie — wrogów w mroku też pojawi się więcej i z każdym kolejnym podrozdziałem naszej historii zaczną oni przybierać inne, bardziej przerażające i złożone formy. Wszystkie najważniejsze informacje na temat potworów znajdziecie na rozsianych po świecie gry ilustracjach, których przestudiowanie skutkuje dodaniem do bestiariusza specjalnego wpisu na temat wyglądu, ataków czy sposobu na osłabianie danej istoty.
Przeczucia Jess z początku gry okazały się słuszne. „Obóz” to tak naprawdę swojego rodzaju sekta. Herbatki są częścią rytuałów, a nasi bohaterowie z pryzmatami na szyjach są niczym W.I.T.C.H. czy Power Rangers, którzy razem stanowią jedność. Ich mocną stroną stała się tytułowa pieśń. Pierwsze spotkanie Jess z kręgiem zakończyło się katastrofą. Jej przyjaciółka Kim przerwała krąg targana przez wewnętrzne demony i żal. Wtedy to otworzyło się przejście do innego wymiaru, o czym nasi bohaterowie nie zdawali sobie sprawy. Tyler szybko okazuje się jednak nieudolnym przywódcą i nie potrafi poradzić sobie z zagrożeniem, które od teraz czyha na innych członków kultu. Pozostali członkowie wspólnym siłami chcą jednak zamknąć krąg, który został nieumyślnie przerwany. Ale czy im się to uda? To już zależy od nas — graczy.
The Chant jest raczej krótkie. Składa się z prologu i sześciu różnorodnych rozdziałów. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że gra ma aż 3 zakończenia. Rozgrywka skupia się na chęci odwrócenia negatywnych skutków feralnego rytuału. Będzie sporo eksploracji, backtrackingu, craftingu, garść zagadek oraz sporo walki. Ta skupia się na lekkich i cięższych atakach oraz unikach. Lecz jeżeli zabraknie wam w dłoni kadziła to… już po was. Możecie tylko uciekać, bo nie za wiele zdziałacie. Zbierajcie z ziemi co się da, bo nigdy nie wiadomo, jaka roślinka, kiedy będzie wam się mogła przydać. Zaglądajcie też w każdy zakamarek, bo tam będą czekać na was pryzmaty niezbędne do upgrade’u.
Grę testowałam na PC na najwyższych ustawieniach graficznych. Grafika jest jak dla mnie na poziomie przeciętnym — ot, taki późny Tomb Raider. Fabuła za to — potrafiła mnie zaciekawić. Sama wyspa jest bardzo malownicza, ale nie raz się na niej zgubiłam. Dobrze, że z czasem dodano do gry możliwość szybkiej podróży, bo mamy tutaj tyle dróg, że bez mapy by się nie obeszło, a niestety… twórcy mapy nam nie dali (co jednak wpływa dobrze na immersję; w końcu jesteśmy w lesie — trzeba sobie jakoś poradzić!).
Praca kamery pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak sterowanie postaci. Te często chodzą jakby… bokiem. Wyglądają wtedy jakby właśnie wykonywały rozgrzewkę w szkole i prezentowały przeplatankę. Dobrze, że w grze zastosowano menu kołowe broni i menu kołowe pryzmatów, to znacznie ułatwia szybki wybór stosownego ataku w czasie emocjonujących walk. Ale osoba, która postanowiła dodać na sam koniec gry nową mechanikę przewracania przedmiotów powinna pójść po rozum do głowy. Prosty w założeniach boss fight stał się przez to wyjątkowo irytujący.
Na duży plus zasługuje tutaj polski dubbing. Nie spodziewałam się go tutaj. Jako że jestem fanką dubbingów to całą grę przeszłam w jego towarzystwie i byłam milo zaskoczona. Momentami nie zgrywały mi się jednak głosy z ruchami warg postaci. Wszelkie notatki pozostawione w grze są przetłumaczone na polski dopiero, jeżeli klikniemy opcję przeczytaj — ale to już czepianie się szczegółów.
Fanom klasycznych horrorów jak np. Kult z 1973 roku z sir Christopherem Lee w roli głównej. Jeżeli chodzi zaś o świeższe produkcje to The Chant może przypaść do gustu tym, którzy zakochali się w Midsommar. W biały dzień z Florence Pugh. Jeżeli interesują kogoś podcasty true crime oraz historie na temat różnych sekt i kultów działających w okolicach lat 70. – to też znajdziecie tu coś dla siebie. No i nie zapomnijmy o wszystkich nowoczesnych czarownicach, które zgłębiają sekrety kryjące się za kryształami i ziołami wzorem naszych prababek.
Jak dla mnie… nie. A nie jestem wielką fanką horrorów i bania się dla rozrywki. Chyba zwiastun był straszniejszy niż tytuł sam w sobie. Wizualizacja stanów lekowych jest czasem niepokojąca, ale nie ma tutaj wielu jumpscare’ów. Krew za to potrafi lać się strumieniami. Więc to, kto lubi.
The Chant to pierwsza gra studia Brass Token, które tworzą osoby, które kiedyś pracowały nad jak Bully czy Sleeping Dogs. Nad tą grą pracowali od 2017 roku. W końcu została ona wydana na PC, PlayStation 5 oraz Xboxy serii X i S. Gra nie została wydana na konsole poprzedniej generacji.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe