Na naszym portalu do tej pory mieliśmy okazję przetestować wiele myszek marki Genesis. Za każdym razem zaskakiwały nas znakomitym stosunkiem jakości do ceny, co czyni je naprawdę wartymi uwagi podczas kompletowania swojego stanowiska gamingowego. Jednak marka zadziwia nas po raz kolejny – po raz pierwszy do naszej redakcji trafiła mysz wspomnianego producenta, która jest bezprzewodowa. Mysz Genesis Zircon XIII została przygotowana z okazji 13-lecia marki i wraz z wydaniem stała się najdroższym modelem w ofercie Genesis. Czy jest jednak najlepsza i czy może konkurować z innymi dostępnymi na rynku? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dzisiejszej recenzji.
Pierwszy rzut oka na myszkę jeszcze przed jej wyciągnięciem z pudełka sprawił, że chciałem już pisać o typowym dla marki zapakowaniu produktu. I co prawda pudełko zewnętrzne jest takie samo jak w innych modelach i zawiera wszystkie najważniejsze informacje na temat myszki, tak dodatkowy karton w środku jest nieco inny, z nadrukowanym szkicem testowanego dziś produktu. Co zauważyłem po jego otwarciu? Oprócz samej myszki, do której przejdę za chwilę w moje ręce wpadła masa dodatków, począwszy od 2 dodatkowych sprężynek przycisków, dodatkowy panel górny, dystanse przycisków, przez 4 dodatkowe przełączniki mechaniczne, taśmy antypoślizgowe i zapasowe ślizgacze. Jest tego całkiem sporo, ale to tylko zaleta produktu. W razie jakiejkolwiek usterki czy braku trwałości po długim czasie użytkowania któregoś z elementów zawsze jesteśmy w stanie wymienić go na nowy.
Sama myszka przyszła do mnie rozładowana, jednak w zestawie znajdziemy również kabel USB-C, którym szybko jesteśmy w stanie naładować baterię. Jednak czegoś nadal mi brakowało. Przez długi czas szukałem odbiornika USB, który jest jednym ze sposobów umożliwiających połączenie bezprzewodowe. Musiałem aż zajrzeć do instrukcji, by znaleźć jego lokalizację. I co ciekawe po raz pierwszy spotkałem się z takim rozwiązaniem, żeby producent umieścił go pod odczepianym panelem górnym. Dzięki takiej skrytce są mniejsze szanse, że go zgubimy i na pewno jest on bardziej bezpieczny. Nie powiem, takie rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu.
Przechodząc już do samej myszki, mogę powiedzieć że ma ona klasyczny dla Genesis wygląd – uniwersalny czarny mat w przypadku myszek nigdy nie zawodzi. Zircon XIII jest troszkę mniejszą myszką niż te do których przyzwyczaiła mnie marka, co również sprawia, że jest ona bardziej ergonomiczna. Do dyspozycji mamy dwa przyciski funkcyjne umieszczone z boku, jeden przycisk służący do zmiany DPI i rolkę, która ku mojemu zaskoczeniu posiada na sobie bardzo przyjemny w dotyku materiał. Na spodniej części myszki znajdziemy z kolei przycisk podświetlenia oraz przełącznik zmiany połączenia z urządzeniem.
Podświetlenie możemy włączyć i zmieniać poprzez wspomniane wyżej przyciski znajdujące się na spodzie myszki. Co prawda świecących elementów jest mało, ale z pewnością zadowolą oko niejednego użytkownika. Dolny pasek LED nie jest bardzo długi, a oprócz niego podświetleniem dysponuje tylko rolka – logo Genesis nie jest w tym przypadku „kolorowe”. Co warto zaznaczyć, podświetlenie wyłącza się w przypadku dłuższego pozostawienia myszki bez ruchu. Dzięki takim zabiegom myszka nie rzuca się aż tak w oczy, co sprawia wrażenie, że nie musi być ona przeznaczona tylko i wyłącznie do gier, a może być uniwersalna pod kątem każdego zadania. Jednak wracając do RGB możemy personalizować poprzez dedykowane oprogramowanie, które pozwala na ustawienie najładniejszych, wedle preferencji, opcji podświetlenia.
GENESIS Zircon XIII to pierwsza mysz marki wyposażona w nową technologię RapidSpeed™ Wireless, oferującą szybki przesył danych bez zakłóceń i przewodową jakość bez użycia kabla. Posiada także większy akumulator, który zapewnia do 100 godzin gry. Dla zwolenników tradycyjnych rozwiązań dostępne jest przewodowe połączenie za pomocą kabla Paracord dołączonego w zestawie do urządzenia. Pierwsze parowanie z moim komputerem było niesamowicie proste, bowiem po podłączeniu odbiornika USB, czujnik w myszce od razu go wykrył i automatycznie mogłem poruszać kursorem po ekranie. Podwójny tryb komunikacji z pewnością jest przełomem w stajni marki, który jak najbardziej jest przydatny i praktyczny w codziennym użytkowaniu.
Pixart PAW3395 to czołowy sensor optyczny, wyróżniający się wyjątkową precyzją i responsywnością. Dzięki zaawansowanej technologii, oferuje niezrównaną dokładność śledzenia ruchu, co jest kluczowe dla graczy oraz profesjonalistów wymagających najwyższej jakości sprzętu. Sensor ten radzi sobie z prędkościami do 16,51 m/s oraz przyspieszeniem do 50G, co zapewnia płynne i bezbłędne działanie nawet w najbardziej intensywnych momentach rozgrywki. Dodatkowo, PAW3395 charakteryzuje się niskim zużyciem energii, co przedłuża żywotność baterii w urządzeniach bezprzewodowych takich właśnie jak Zircon XIII. Czułość myszki, regulowana przyciskiem na jej górnej części, działa w zakresie do 26 000 DPI. Dzięki tym zaletom, użytkownicy mogą cieszyć się niezawodnym i przewidywalnym działaniem, gdzie każdy ruch myszką przekłada się bezpośrednio na precyzyjne i szybkie reakcje na ekranie.
Korzystanie z Zircon XIII to czysta przyjemność. Uniwersalny wygląd myszki idealnie komponuje się z każdym stanowiskiem pracy, a solidna budowa zapewnia pewny chwyt i komfort użytkowania przez długie godziny. Możliwość personalizacji do zdecydowanie jedna z największych zalet produktu – dzięki niej można dostosować ustawienia do swoich potrzeb, co sprawia, że jest idealna zarówno do pracy, jak i do grania. Świetnie sprawdza się w połączeniu bezprzewodowym, ale równie dobrze działa na kablu, co daje dużą elastyczność wyboru. Sensor Pixart PAW3395 jest rewelacyjny – jego precyzja i responsywność są nieocenione, szczególnie podczas dynamicznych gier, gdzie każdy ruch ma znaczenie. W codziennych zadaniach też nie zawodzi, zapewniając płynne i bezproblemowe działanie. Mimo, że jest najdroższą obecnie dostępną myszką w ofercie marki Genesis, to z pewnością mogę powiedzieć, że jest warta swojej ceny. Zircon XIII znajdziecie w sklepach już za około 270zł.
Zobacz również: Recenzja Realme GT 6T – powrót flagowej serii marki w wielkim stylu?