Pierwszą i najbardziej oczywistą a także zauważalną zmianą wynikającą z pandemii jest zwiększona popularność elektronicznej rozrywki. Nie, żeby ta była wcześniej niska, ale przymusowo zamknięci w czterech ścianach ludzie, pozbawieni wielu dotychczasowych zajęć automatycznie sięgnęli po gry.
Elementy rynku gier
Rynek gamingowy (nie wszyscy lubią to słowo) składa się z trzech głównych części. Pierwsza to oprogramowanie czyli właśnie rzeczone gry. Ponieważ programiści całkiem sprawnie radzą sobie z praca zdalną i rozproszoną możemy założyć, że w tej części nic złego się nie wydarzyło. Choć z całą pewnością nie będzie już 100-procentowego powrotu do biur i sposobu pracy jak przez pandemią.
Druga część to sprzęt. Każdy program potrzebuje w końcu sprzętu, na którym zostanie uruchomiony. I choć wydawałoby się, że pandemia przetrzepie rynek oprogramowania, to paradoksalnie właśnie rynek sprzętu ucierpiał najmocniej, co dokładnie przeanalizujemy w kolejnych akapitach.
Trzecia część rynku growego to akcesoria. Czyli począwszy od słuchawek, klawiatur i myszy, przez podkładki, biurka i krzesła, na koszulkach i specjalnych odżywkach skończywszy. Tu nie zanotowano żadnych zauważalnych tąpnięć.
Na czym można grać
Olbrzymim rynkiem growym jest ten związany z urządzeniami mobilnymi, ale tutaj nie odnotowano zauważalnej regresji. Kolejnymi segmentami jest rynek konsol i pecetowy. Tak się akurat złożyło, że pod koniec 2020 premierę miała nowa generacja konsol a także nowa generacja procesorów i kart graficznych. Czyli teoretycznie – idealna sytuacja, ludzie chcą grać i otrzymują nowy, wydajniejszy sprzęt. No właśnie, tyle że nie do końca.
Toczone od lat wojny i przekomarzania czy lepiej grać na konsoli czy pececie, a z drugiej strony czy lepszy jest pecet czy laptop prawdopodobnie nie skończyłyby się nigdy. Obecna sytuacja może szybko i skutecznie rozwiązać ten problem. I jednocześnie drastycznie zmienić rynek. A ten jak już wejdzie na nowe tory, to przestawienie go na stare może okazać się trudne, lub nawet niemożliwe.
Grafiki po prostu nie kupisz
Z punktu widzenia gracza najważniejszym podzespołem jest karta graficzna, a zaraz po niej procesor. O ile procesory mimo zawirowań na rynku i wzrostu cen są dostępne, to z kartami graficznymi jest straszna bieda. Najnowsza seria NVIDIA RTX 30×0 jest praktycznie niedostępna a to, co się sporadycznie pojawia w sprzedaży ma ceny z kosmosu. I to niezależnie od tego czy jest to topowa karta ekskluzywnej firmy czy tani Palit.
Powody takiej sytuacji są dwa. Pierwszy to znacznie mniejszy uzysk z zastosowanego procesu technologicznego, w którym wytwarzane są nowe rdzenie graficzne. Drugi, to wzmożone zainteresowanie kopaniem kryptowalut, co skutkuje skupowaniem z rynku przez górników wszystkiego na czym da się kopać.
W praktyce jedynym sposobem, aby zdobyć kartę z serii RTX 30×0 jest zakup laptopa z taką kartą. Może notebooki nie leżą na półce w każdym sklepie, ale da się je zamówić i otrzymać w rozsądnym terminie. Do tego ich ceny nie zwariowały jak ceny kart graficznych. Wybór jest taki, że albo kupisz kartę za chore pieniądze, albo w tej samej cenie nowego laptopa z taką kartą. Więc jak się nie ma co się lubi to… kupuje się laptopa. Zaczyna to docierać nawet do zatwardziałych przeciwników mobilnych komputerów. Tym bardziej, że pesymiści przewidują, że sytuacja z dostępnością kart graficznych nie ulegnie zmianie do końca 2021 roku. Tak źle na rynku sprzętowym nie było jeszcze nigdy. Dosłownie nie ma z czego złożyć nowego komputera do grania.
Jak wybrać sprzęt
Zaletą peceta jest możliwość dopasowania konfiguracji, każdego elementu do własnych potrzeb. W laptopie bierzemy gotowy model. Co prawda są marki, które pozwalają na nieco większą swobodę np. Hyperbook umożliwia m.in wybór standardowego lub poprawionego układu chłodzenia, co jest niezmiernie ważne dla graczy, bo przegrzewający się sprzęt zwalnia. Nie zmienia to jednak faktu, że obecnie najtańsza karta z serii RTX 30×0 kosztuje około 4 tys. zł a najdroższa ponad 10 tys. zł. Podobnie najprostszy laptop z taką kartą to koszt ok. 6-7 tys. zł Jakby nie patrzeć to bardzo dużo. Dlatego coraz więcej graczy szuka alternatywy. Nie dlatego, że chce, ale dlatego, że nie ma wyboru. Ci co grali na pecetach, przekonują się do laptopów. Inni natomiast zaczynają spoglądać w stronę konsol.
Nowa generacja konsol Playstation 5 i Xbox Series X, to w przeciwieństwie do poprzedniej generacji udany i wydajny sprzęt. I choć dostępność początkowo była bardzo kiepska, to stopniowo się poprawia. W dodatku kosztują poniżej 3 tys zł. Maja więc zasadnicze w obecnej sytuacji przewagi nad pecetami – są tańsze i są lepiej dostępne.
Ale to nie wszystko, bo już wcale nie tak nieśmiało rozwija się rynek streamowania gier – NVIDIA GeForce NOW, które można uruchomić na przystawce NVIDIA Shield czy Google Stadia. Nie są to usługi doskonałe i wymagają niezłego łącza internetowego, ale za to nie trzeba posiadać wypasionego komputera, a gry są w cenie abonamentu, co finalnie może się nieźle kalkulować.
Konsekwencje wyboru
Długofalową konsekwencją obecnego stanu rzeczy może być opuszczenie rynku pecetowego przez dużą cześć graczy. Dla producentów gier to żadna strata, bo i tak wolą wypuszczać tytuły konsolowe. A co ze sprzedawcami sprzętu?
Nie da się ukryć, że rynek gamingowy to bardzo intratny segment i o ile producenci akcesoriów jakoś sobie poradzą z migracją w stronę konsol, to producenci specjalnych wersji płyt głównych, układów chłodzących czy w końcu kart graficznych już niekoniecznie. NVIDIA płakać nie będzie, w końcu wszystko sprzedaje na pniu górnikom, podobnie układy AMD znajdziemy we wnętrzu PS 5 i nowego Xboksa. Jednak bańka kryptowalut w końcu pęknie i rynek zaleją zarówno nowe jak i używane karty graficzne. Tylko kto wtedy będzie ich potrzebował jak 90% potencjalnych nabywców od dawna będzie grało na konsolach lub sieciowych przystawkach.
Ci, którzy przesiądą się z pecetów na laptopy nie kupią nowej karty, a decyzję o zakupie nowego laptopa odłożą na później. A ci, którzy grają na konsolach prawdopodobnie poczekają na kolejną generację i wrócą do pecetów jeżeli nie spełni ich oczekiwań. Podobnie niechętni do powrotu mogą być korzystający z usług streamowania gier. Zmiana przyzwyczajeń może być wymuszona lub opłacalna. Żadna nie będzie łatwa. Czyżby więc rynek gier, a raczej sprzętu do grania czekała prawdziwa rewolucja?
Tak czy inaczej, niefortunny splot okoliczności, który w tle ma Covid może w dłuższej perspektywie znacząco przemodelować rynek sprzętu dla graczy. I choć gracze zaadaptują się do tego raczej szybko, to nie wiadomo jak te zmiany wpłyną na producentów sprzętu. Czy nie pojawi się spirala wzrostu cen i malejącej sprzedaży. Czy nie pojawi się nowe rozwiązanie, które wypełni powstałą lukę. Najbliższe 3-5 lat może być pod tym względem bardzo ciekawe.