Minęło już 3 lata odkąd najbardziej popularna gra piłkarska na świecie zmieniła tytuł, a EA próbuje kolejny raz udowodnić, że ich seria nie stoi w miejscu, a cały czas ewoluuje. I trzeba przyznać — na pierwszy rzut oka FC 26 wygląda jak najbardziej kompletna odsłona od czasu odejścia od marki FIFA. Animacje są płynniejsze, tempo gry bardziej naturalne, a system taktyczny wreszcie daje poczucie, że naprawdę możemy dostosować drużynę pod własny styl. To wszystko sprawia, że pierwsze mecze potrafią zwyczajnie wciągnąć i przypomnieć, dlaczego ta seria co roku ląduje w koszykach milionów graczy.
A jednak, gdy spojrzymy na oceny społeczności, rzeczywistość nie jest już tak różowa. Średnia „trójka na pięć” może zaskakiwać, bo choć gra daje sporo frajdy, wciąż towarzyszy jej łatka „odgrzewanego kotleta” i problemy techniczne, które są niemal tradycją przy premierach EA. Czy więc mamy do czynienia z faktycznym przełomem, czy raczej kolejnym zabiciem niewinnych marzeń o tym, że „to będzie ten rok”? Po niemal dwóch tygodniach pytanie spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie w tej recenzji.
Najważniejsze pytanie brzmi: czy FC 26 gra się inaczej niż poprzednika? Odpowiedź brzmi: tak, choć nie wszystko jest rewolucją. Nowe presety rozgrywki – szybszy Competitive i bardziej realistyczny Authentic – faktycznie pozwalają dopasować grę pod własny styl i to czuć już od pierwszego gwizdka. Ruchy zawodników są płynniejsze, animacje naturalniejsze, a sama piłka sprawia wrażenie mniej „gumowej” niż wcześniej. To wciąż ta sama, znajoma formuła, ale z większą kontrolą nad tym, co dzieje się na murawie. Przyjemność z prostych podań, dobrze wymierzonego dryblingu czy dynamicznej akcji jest większa niż w FC 25, choć widać też, że część zmian to kosmetyka – nie wszystko, co EA reklamowało jako wielkie nowości, faktycznie rzuca się w oczy po dłuższej grze.
Jeśli miałbym wskazać jedną rzecz, która naprawdę robi różnicę, to zdecydowanie jest nią obrona. W FC 26 gra defensywna stała się bardziej intuicyjna i – co najważniejsze – bardziej świadoma. Kontrolując zawodnika, czujemy, że faktycznie mamy wpływ na ustawienie, przechwyt czy wyjście do rywala. Nie chodzi tylko o wciskanie przycisku wślizgu w odpowiednim momencie – teraz to pełne zarządzanie pressingiem, odcinaniem podań i wywieraniem presji. To właśnie ta warstwa sprawiła, że poczułem największy skok jakościowy względem poprzednich edycji. Owszem, zdarzają się sporadyczne „wylewy” AI, ale gdy po raz pierwszy uda się perfekcyjnie zamknąć przeciwnika i przejąć inicjatywę w środku pola, pojawia się satysfakcja, której wcześniej brakowało. I trudno się nie zgodzić, że to właśnie obroną zdobywa się mistrzostwa – a FC 26 wreszcie daje graczowi narzędzia, by poczuć to na własnej skórze.
fot. materiały prasowe
Skoro obrona, to i bramkarze powoli zacierają łatkę nic nie znaczących „ręczników”. Nowe animacje i poprawiona sztuczna inteligencja sprawiają, że reagują bardziej przewidywalnie i naturalnie – wreszcie można liczyć na to, że obrona nie zawali całego meczu jednym absurdalnym wybiciem. Oczywiście sporadycznie pojawiają się sytuacje, w których bramkarz zachowa się dziwnie, ale w większości przypadków czuć wyraźną poprawę w porównaniu do FC 25.
Jeśli chodzi o ofensywę, zmiany są subtelniejsze, ale też odczuwalne. Lepsza kontrola piłki i bardziej responsywny dribbling pozwalają płynniej przeprowadzać akcje i tworzyć sytuacje pod bramką rywala. Nowe PlayStyles i role zawodników dodają różnorodności w ataku – napastnicy mają teraz bardziej wyraźny charakter (coraz więcej możemy zobaczyć nowych sposobów na wykańczanie akcji), co w połączeniu z poprawionym ruchem drużyny daje wrażenie lepszego przepływu gry.
Dodatkowo w FC 26 na ekranie pojawił się nowy pasek pod nazwiskiem zawodnika, który informuje o liczbie gwiazdek sztuczek oraz lepszej nodze. To drobne, ale bardzo praktyczne usprawnienie – nie raz szybkie zerknięcie na pasek pozwalało dostosować pozycję piłkarza tak, aby strzał miał większe szanse na wpadnięcie do siatki. Dzięki temu podejmowanie decyzji w ataku jest bardziej świadome i daje poczucie kontroli nad każdym podaniem czy strzałem.
fot. materiały prasowe
Co roku EA obiecuje „rewolucję w grafice”, a w FC 26 można spokojnie powiedzieć, że z każdym rokiem jest lepiej. Modele piłkarzy są bardziej dopracowane, mimika i gesty nadają zawodnikom indywidualny charakter, a animacje dryblingu i kontaktów fizycznych są płynniejsze i bardziej naturalne niż w poprzedniej edycji.
Stadiony i otoczenie także zyskały na detalach: kibice reagują realistycznie, murawa prezentuje się lepiej, a efekty świetlne i pogodowe dodają meczom autentycznego klimatu. Nawet drobne elementy, jak zachowanie piłki przy zderzeniach czy odbicia od słupków, działają wiarygodnie i sprawiają, że gra po prostu lepiej wygląda i sprawia przyjemność podczas oglądania akcji. To wciąż ten sam, znajomy wirtualny piłkarski świat, ale dopracowany w detalach, które wnoszą świeżość i komfort gry.
fot. materiały prasowe
Żadnym zaskoczeniem nie jest fakt, że oczy wielu graczy najbardziej skupione są na trybie Ultimate Team w EA FC 26, jak i w poprzednich edycjach. Jest to pewnego rodzaju oczko w głowie wytwórni z Kanady, gdyż jest to najbardziej rozwinięty i dopracowany tryb w grze. Przez ostatnie lata jednak z roku na rok coraz bardziej zniechęcał graczy poprzez swój system „Pay2win”.
Na pierwszy rzut oka mogę stwierdzić, że EA wykonało dobrą robotę pod kontem balansowania kart, gdyż częstym problemem ostatnich lat było to, że potrzebowałeś najlepszych dostępnych kart na rynku, żeby konkurować na równym poziomie z przeciwnikami. Natomiast w tym roku te teoretycznie słabsze karty pod względem oceny ogólnej dają radę z lepszymi i nie jest to tak wielka przepaść, żeby zabiła ona ducha rywalizacji. Oczywiście, lepsze karty dają więcej możliwości, ale na wczesnym etapie gry jaki mamy teraz, gdy już mierzyłem się z takimi kartami jak, np.: Lewandowski czy nawet Rashford, byłem w stanie wygrywać mając dużo słabszych na papierze zawodników w swoim składzie.
Kolejnym plusem jest różnorodność trybów gry w samym Ultimate Team. W tym roku naprawdę jest z czego wybierać. Idąc po kolei, draft online wrócił do łask graczy i staje się coraz częściej ogrywany. W ostatnich latach jego największym minusem było to, że te droższe karty z wyższą oceną ogólną pojawiały się stosunkowo rzadko. EA w tej edycji poprawiło ten aspekt przez co draft jest teraz idealną okazją do wypróbowania kart, na które większość graczy nie może sobie pozwolić na wczesnym etapie gry. Tryb przez to stał się dużo przyjemniejszy i można czerpać dużo więcej radości z grania.
Dodatkowo w końcu dostaje się solidne nagrody biorąc pod uwagę cenę wstępu do takiego draftu. Przechodząc do Division Rivals, dobrą zmianą jest wprowadzanie serii – jeśli wygra się dwa mecze pod rząd przy nazwie naszego zespołu pojawia się ikonka ognia i przy kolejnych wygranych awansujemy o dwa poziomy. Dodatkowo, gdy posiadamy serię pojawiają nam się wyzwania, które jeśli wykonamy dostajemy dodatkowe nagrody.
Jeśli chodzi o inne tryby gry, takie jak FUT Champions i Squad Battles, większych zmian nie ma. Squad Battles pozostają łatwą opcją na zgarnięcie przyzwoitych nagród i wykonywanie wyzwań sezonowych, a FUT Champions pozostaje najchętniej granym trybem przez graczy z najlepszymi nagrodami. Dodatkowo mamy możliwość wzięcia udziału w turnieju eventowym, za który też dostajemy bardzo ciekawe nagrody w zadaniach. Mówię w liczbie pojedynczej, gdyż ostatnio wystartował pierwszy taki turniej, ale zakładam, że będzie to coś co będzie powtarzane przy okazji różnych innych eventów.
Na ten moment stan Ultimate Team i całej gry jest naprawdę obiecujący. Jest wiele dobrych rzeczy, za które EA można chwalić, ale jest też wiele rzeczy, które nie zostały zmienione i cały czas nie podobają się graczom, jak m.in.: sytuacja, gdy twój przeciwnik wyjdzie z meczu przy remisie i cały mecz jest kasowany jakby go nie było. Patrząc w przyszłość, mam nadzienę że twórcy wyciągnęli wnioski z poprzednich lat odnośnie wypuszczania kolejnych drużyn eventowych co tydzień, co powodowało przesyt kart i brak wartości dużej większości z nich. Jedyne co nam zostało to mieć nadzieję, że ten rok będzie inny i UT będzie grywalny dłużej niż do świąt.
Ten klasyk wciąż pozostaje fundamentem dla graczy, którzy lubią prowadzić drużynę od podstaw i cieszyć się długofalowym rozwojem zespołu. W FC 26 wprowadzono kilka istotnych usprawnień: po pierwsze, bardziej realistyczne decyzje transferowe i dynamika rynku – zawodnicy reagują nie tylko na kwoty, ale też na atmosferę w klubie, aspiracje trenera czy aktualną formę drużyny. Po drugie, taktyczne AI w Karierze zostało dopracowane, co oznacza, że rywale lepiej reagują na nasze ustawienia, stosują pressing i dostosowują strategię w czasie meczu. To sprawia, że wygrywanie lig czy pucharów wymaga przemyślanej pracy taktycznej, a nie tylko powtarzania sprawdzonych schematów z FC 25. Ponadto pojawiły się drobne, ale zauważalne poprawki w interfejsie – zarządzanie treningami, rotacją składu czy obserwacja młodych talentów jest teraz bardziej intuicyjne i przejrzyste, co znacznie ułatwia planowanie sezonu.
fot. materiały prasowe
Soundtrack w przypadku serii FIFA od lat stał się niemal nieodłącznym elementem gry – między meczami zawsze wpadają w ucho utwory, które zostają w pamięci na lata, tak jak kiedyś „Love Me Again” Johna Newmana czy „Heat Waves” od Glass Animals. W tym roku zdecydowanie wyróżniają się „Victory Lap” od Fred Again.. oraz „Symmetry” Eda Sheerana – kawałki, które nadają rozgrywce dodatkowej energii i charakteru. Jeśli jesteście ciekawi pełnego soundtracku, oficjalną playlistę możecie znaleźć poniżej.
EA Sports FC 26 to solidna odsłona serii, która nie rewolucjonizuje formuły, ale dopracowuje kluczowe elementy rozgrywki. Największą zmianą jest obrona, bardziej intuicyjna i świadoma, co daje graczowi realną kontrolę nad meczem. Atak zyskał dzięki płynniejszym animacjom, lepszemu driblingowi i praktycznemu paskowi pod nazwiskiem zawodnika informującemu o gwiazdkach sztuczek i lepszej nodze. Czuć powiew świeżości na każdej płaszczyźnie – przez tryby gier po grafikę. Czy to jednak wystarczy by „ubierać nowe korki” i kupować najnowszą edycję? Na to pytanie musicie odpowiedzieć już sami.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe