Po wielu latach w końcu doczekaliśmy się kontynuacji przygód Aloy. W grze Horizon Forbidden West ponownie wcielamy się w wyrzutka plemienia Nora i ruszamy na Zakazany Zachód, aby odnaleźć działającą iterację GAI i powstrzymać HADES-a. Jednak czy poza rozwinięciem fabuły Horizon Forbidden West ma nam do zaoferowania cokolwiek nowego?
W Horizon Forbidden West ponownie wcielamy się w Aloy. Minęło trochę czasu od walki o Południk, jednak nasza bohaterka nie ma czasu na odpoczynek. Mogłoby się wydawać, że po obronie miasta, w którym urzęduje sam Król-Słońce Avad, system mający stanowić zagładę życia na planecie przepadł, jednak jedna ze scen końcowych pierwszej części ukazuje nam, że tak się nie stało. Pielgrzymka przemierza świat w poszukiwaniu ruin przedwiecznych, aby odszukać działający system GAIA. Jest to jedyna szansa, aby powstrzymać HADES-a próbującego unicestwić całe życie na planecie. Niestety, każdy trop okazuje się być ślepą uliczką, a jedyny twardy ślad prowadzi na Zakazany Zachód. Dzięki temu otrzymujemy zupełnie nowe lokacje i postacie. Nie znaczy to jednak, że ci, których polubiliśmy w Zero Dawn, nie powrócą. Możemy spotkać ich już na samym początku rozgrywki.
Na samym wstępie widać, że tytuł będzie bardziej przystępny niż pierwsza część. Liczne samouczki, wprowadzenie do świata i w końcu przydatna umiejętność skradania wybijają się na tle oryginału. Wszystko jest tutaj jasno powiedziane i wytłumaczone. Pułapki, które w pierwszej części były raczej zbyteczne, teraz naprawdę się przydają. Dzięki oznaczeniu drogi, którą podąża dana maszyna, możemy niepostrzeżenie zastawić na nią pułapkę i zlikwidować, całkowicie unikając potyczki. Nie jest to jednak jedyna nowość. Dużą zmianą dotyczącą eksploracji świata jest możliwość nurkowania. O ile nowa mapa nie jest większa niż ta w Zero Dawn, o tyle jej eksploracja może zająć więcej czasu właśnie ze względu na możliwość pływania pod wodą. Na szczęście więcej eksploracji nie oznacza nudy czy zmęczenia materiałem. W grze dostępnych jest wiele nowych maszyn, które potrafią stanowić naprawdę ogromne wyzwanie.
W jedynce walka z maszynami opierała się na strzelaniu w słabe elementy i unikaniu ataków. W Horizon Forbidden West na szczęście działa to trochę sprawniej. Tym razem musimy dokładniej przeanalizować maszynę, aby wiedzieć, gdzie, jak, kiedy i czym atakować. Niesamowicie zwiększa to immersję i sprawia, że potyczki, które zapowiadają się na łatwe mogą być niezwykle trudne i na odwrót. Co ciekawe, mimo faktu, że gra prezentuje dużo nowych mechanik i wyszła już na nową generację konsol, to na starej generacji (czyli na PlayStation 4 Pro) śmiga lepiej niż jedynka. Można odnieść wrażenie, że tytuł działa płynniej i jest ładniejszy. W oryginale czasem aż bolały oczy od nadmiaru kolorów, a tutaj zostało to trochę bardziej stonowane, co niezmiernie zwiększa przyjemność z rozgrywki.
To, co różni Horizon Forbidden West od pierwowzoru, to na pewno muzyka. Ta wypada tutaj znacznie lepiej, niż to było w przypadku oryginału. Niezwykle buduje klimat i absolutnie zwiększa immersję związaną ze światem przedstawionym. Lepiej wygląda także grafika oraz animacje. Jest to sequel, który robi niemalże wszystko lepiej niż jedynka, a jeśli nie lepiej, to co najmniej na tym samym poziomie. Niestety, nie ma tu zbyt wielkich innowacji, więc jeśli ktoś nie był fanem oryginału, to ta część raczej tej osoby nie przekona do zapoznania z serią. Niemniej jednak główna fabuła i masa zadań pobocznych przyciągnie do siebie niejednego gracza. Dodatkowym udogodnieniem jest fakt, że można wyłączyć pojawianie się znaków zapytania na mapie. Sprawia to, że aby zacząć zadanie poboczne, należy znaleźć je na własną rękę. Krótko mówiąc, Horizon Forbidden West robi to samo co jedynka, ale znacznie lepiej i jest tego znacznie więcej.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe