Gran Turismo 7

Jak dobrym jestem kierowcą? Przedpremierowa recenzja Gran Turismo 7

Gdy słyszymy gry wyścigowe, to przychodzi nam do głowy zapewne kilka tytułów. Need For Speed, WRC czy też nasze poczciwe Gran Turismo, które w końcu doczekało się kolejnej odsłony, tym razem na PlayStation 4 i 5. Grając w ten tytuł poczułem się niczym Armstrong na księżycu, gdyż przejeżdżałem przez nieznane drogi długo wyczekiwanego tytułu. Od premiery poprzedniej części minęło 5 lat. Czy warto było aż tyle czekać?

Podobnie jak poprzednie części, Gran Turismo 7 stawia mocno na symulacje kierowania pojazdu, aniżeli arcade’owy styl gry. Przez pierwsze godziny, naprawdę bardzo się namęczyłem, by ogarnąć z czym jeść ten smakowity kąsek, lecz było warto. Podczas pierwszego odpalenia, zaskoczyło mnie to, że od razu po pobraniu nie mogłem pograć, a musiałem czekać na ściągnięcie patach (a trwało to bardzo, baaaaardzo długo). No ale na pocieszenie, otrzymujemy świetny tryb Music Rally, w którym możemy ścigać się samochodami w rytm różnych utworów. Jest to bardzo fajnym zapychaczem i wiele frajdy daje nam wyścig w rytm remixów muzyki klasycznej.

Gran Turismo 7

screenshot z gry Gran Turismo™ 7

Zobacz również: Forza Horizon 5 – recenzja gry. Niezły meksyk!

Jeśli chodzi o fabułę, to w zasadzie jej nie ma (lub po prostu mi gdzieś umknęła…). Po prostu pojawiamy się my i chcemy stać się super kierowcą, który pragnie zdobywać coraz to nowsze auta. I szczerze? Nie odbiera to genialnej rozgrywki, bo w Gran Turismo nie chodzi przecież o to, by skupiać się na fabule, a cieszyć się jazdą samochodem. Oczywiście chodzimy po szczeblach naszej kariery, podczas której poznajemy historię różnych aut czy też (o zgrozo) przechodzimy przez szkołę jazdy, rodem z GTA San Andreas.

Z czasem odblokowujemy coraz to nowsze lokacje i to nie tylko tory wyścigowe. Między innymi jest garaż, w którym możemy zobaczyć kolekcje naszych aut, których jest naprawdę, ale to naprawdę dużo. Możemy odwiedzić również sklep motoryzacyjny, by podkręcić którąś z fur, bądź wydać trochę sosu na giełdzie, by kupić przepiękne klasyki, lub futurystyczne demony prędkości z salonu. Dodatkowo możemy podrasować samochód pod względem estetycznym. Edytor jest naprawdę rozwinięty, więc najbardziej dociekliwi gracze mogą spędzić tam wiele czasu, by zaprojektować auto swoich marzeń. Mi, jak widać poniżej, starczyło proste XD. Stawiam na minimalizm.

Gran Turismo 7

screenshot z gry Gran Turismo™ 7

Zobacz również: Elden Ring – recenzja gry. Do mnie, Płotka!

Tak jak w zapowiedziach, Gran Turismo 7 stawia mocno na realizm i nie chodzi tu tylko o jazdę. Gra jest naprawdę bardzo ładna, nawet na konsolach starszej generacji (grałem na PlayStation 4). Na początku jesteśmy zmuszeni, by obejrzeć filmik wprowadzający i… mamy przejście na gameplay. Szczerze mówiąc – nie wiedziałem kiedy było to przejście. Dodatkowo, po każdym przejeździe otrzymujemy filmik, który odwzorowuje nasz przejazd, nawet z tymi najdurniejszymi wpadkami.

Skupię się trochę też na sterowaniu oraz fizyce, gdyż jednak to jest charakterystycznym elementem tej serii. Jak wiemy, GT bardzo dobrze symuluje jazdę autem. Nigdy jeszcze w grze nie odczułem tak dobrego modelu jazdy. Mogę powiedzieć, że Gran Turismo upewniło mnie w tym, jak koszmarnym jestem kierowcą. Podobnie jest z tuningiem, który nie jest tylko na papierze. Na miękkich kołach sportowych czuć, że nasze auto jedzie bardziej miękko, a czip przyspieszający serio podkręca obroty. Dodatkowo mamy trzy tryby kierowania. Możemy skręcać drążkiem analogowym, strzałkami, a także dający najwięcej frajdy, model sterowania padem, podczas którego kręcimy nim jak kierownicą. Bawiłem się przy tym dobrze, lecz na dłuższą metę potrafi on bardzo irytować.

Gran Turismo 7

screenshot z gry Gran Turismo™ 7

Zobacz również: Shadow Warrior 3 – recenzja gry. Ten cholerny smok

Kolejną sprawą jest system kolizji, który w odróżnieniu od prowadzenia, jest sztuczny. Mimo wielu kraks, popełnionych podczas jazdy, samochód nie był zbytnio zmasakrowany, poza paroma mniejszymi przetarciami. Tak samo, jak uderzyłem w NPC’a, on jechał dalej jakby nigdy nic, a sama kraksa, była po prostu sztuczna i miękka. Co w porównaniu do jakże bajecznego modelu prowadzenia samochodu, jest po prostu śmieszne. Faktem jest też to, że tory, się nie wyróżniają zbytnio. Każdy jest do siebie podobny, a mniej wymagający gracz nie zwróci nawet uwagi na to, że ścigamy się w Berlinie, a nie w Londynie. No i nieuniknionym są też momentalne spadki FPSów oraz dłuższe ekrany ładowania u posiadaczy starszych konsol.

Nieodłączną częścią gier wyścigowych są soundtracki. Ten jest naprawdę bardzo przyjemny dla ucha. Mamy przekrój najróżniejszych gatunków muzycznych, a także na plus jest to, że otrzymujemy artystów mało znanych (albo znanych, może to ja po prostu jestem za stary, by znać się na listach przebojów), co pomaga im przekazać swoje artystyczne dzieła do szerszej grupy odbiorców. Jednak mimo tego, że jest on bardzo przyjemny, z czasem staje się bardzo powtarzalny i męczy, zwłaszcza przy dłuższym posiedzeniu z grą. Ja po trzeciej godzinie grania, postanowiłem włączyć swoją playlistę na Spotify.

Zobacz również: Martha is Dead – recenzja gry. Jak bardzo boli ciężar straty?

Gran Turismo 7 to naprawdę przyjemna produkcja, która pozwala nam się wczuć w kierowcę rajdowego. Jeśli w wieku 13 lat mieliście w pokoju plakaty Michaela Schumachera lub Lewisa Hammiltona to tytuł ten jest jak najbardziej dla was. Fani motoryzacji mogą nacieszyć się świetnie odwzorowanymi young timerami czy też futurystycznymi demonami prędkości spod szyli Mercedesa czy Tesli. Tytuł na pewno wart uwagi.


Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Author avatar

Redaktor

Fan muzyki, Marvela i marki Apple. Piszę również na MoviesRoom.pl. Zbieram komiksy i płyty winylowe.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Wejdź do świata filmów i seriali na:

Movies Room logo