Ghostrunner: Project Hel jest prequelem. Wcielamy się tutaj w Hel, która w podstawowej wersji gry była jednym z bossów. Akcja zaczyna się, gdy Mara (dowódczyni Kluczy) włącza naszą bohaterkę (dla niezaznajomionych – jest robotem, tak samo jak Jack) i przydziela jej zadania, które mają zdusić z zarodku rebelię Wspinaczy.
W Project Hel, podobnie jak w podstawowej wersji gry, fabuła zdecydowanie nie gra pierwszych skrzypiec. Oczywiście nie oznacza to, że jest ona zła, bo bardzo dobrze wpisuje się w klimat, ton i założenia całej gry. Jest po prostu dosyć prosta, nie ma zbyt wielu wątków. Jednak te, które się tu znalazły, bardzo dobrze spełniają swoje zadanie. Jako że gramy robotem, to został zaprezentowany wątek buntu SI. Niby coś oklepanego, ale mam wrażenie, że tu udało się ukazać coś więcej. Nie ma jednak co się nad tym aspektem gry rozwodzić.
Wszyscy, którzy grali w Ghostrunnera, wiedzą czego spodziewać się po rozgrywce. Nie wprowadzono żadnej wielkiej rewolucji, ale lekkie zmiany są. Po pierwsze Hel odczuwalnie wyżej skacze. Przez tę zmianę początek był naprawdę dziwny. Nie mogłem wyczuć postaci i coś mi po prostu nie pasowało. Szybko się jednak do tego przyzwyczaiłem i mogłem wrócić do satysfakcjonującej siekanki. Protagonistka ma też oczywiście inne umiejętności niż Jack. On używał gamy przeróżnych zdolności, za to droid ma zaledwie dwie ciekawe umiejętności. Mianowicie może używać Fali, która pozwala zwalczać adwersarzy z dystansu, oraz ma tarczę, która broni nas przed pierwszymi obrażeniami. Oczywiście nie możemy używać tych skilli w nieskończoność. Aby móc je zastosować, trzeba naładować pasek furii. Ładujemy go za pomocą zabójstw oraz możemy go zapełnić, gdy przebiegniemy przez specjalny punkt. System rozwoju postaci został ten sam, tylko układamy poszczególne elementy na innej planszy. Zresztą po co ulepszać naprawdę dobry system?
Po przejściu podstawowego Ghostrunnera spodziewałem się, że DLC będzie trudne. Można powiedzieć nawet, że mój masochistyczny zapęd tego oczekiwał. No i się nie zawiodłem! Nie oszukujmy się, jeśli planowaliście zakup tego dodatku, to wiedzieliście, na co się piszecie. Project Hel jest trudne. Pierwsze wrażenia zwiastowały nawet, że będzie o wiele trudniejsze od podstawki. Nie jest to jednak do końca prawda, a takie poczucie było wywołane odzwyczajeniem się od formy rozgrywki. Więc po dosyć wysokim progu wejścia było już lepiej i czerpałem z grania masę frajdy!
Uważam Project Hel za bardzo udane DLC! W żadnym stopniu nie odbiega ono od poziomu podstawki, ponownie zapewniając kilka godzin świetnej zabawy! Jeśli podobał wam się Ghostrunner, to sięgnięcie po ten dodatek jest obowiązkowe! Ma on oczywiście swoje problemy, ale nie ma ich tak dużo i nie są aż tak destruktywne, aby zaważyły na ocenie.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe