Otwierając pudełko Xboxa Series S (zrobione swoją drogą w ten sam, elegancki sposób co Series X) doznałem niemałego szoku. Ba, więcej – szczena mi opadła, widząc rozmiary konsoli. Series S jest naprawdę małe i zgrabne! Swoimi rozmiarami przypomina niewielkie radyjko. Skąd taka różnica w porównaniu z całkiem sporym, czarnym monolitem Series X? Wynika ona z kilku aspektów. Po pierwsze, konsola jest wyraźnie słabsza. To model można powiedzieć budżetowy, choć to dość surowe określenie tej maszynki. Series S nie obsługuje rozdzielczości 4K w grach – rozdzielczość, na jaką możemy liczyć, to 1440p. Dostaniemy jednak 120 klatek na sekundę, co niewątpliwie jest pozytywną wiadomością dla fanów technicznych niuansów.
Ponadto, Series S pozbawiony został napędu. Sprawia to, że urządzenie idealnie nadaje się do Game Passa. Game Pass to abonament, który zaczął przyciągać graczy co raz bardziej w stronę Xboxa. Za niecałe 55 złotych miesięcznie, dostajemy dostęp do ponad 100 gier na Xboxa, PC oraz urządzenia mobilne z Androidem, w tym exy Microsoftu już w dniu premiery. Poza tym dostęp do EA Play (katalog gier Electronic Arts) i Live Gold (możliwość gry online, zniżki i darmowe gry) w pakiecie z Game Passem. Abonament stale się rozwija i, trzeba przyznać, prezentuje się znakomicie!
Tańszy model Xbox Series został wyposażony w dysk SSD. Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim, czasy ładowania gier zostały znacząco skrócone. Microsoft zaimplementował również opcję Quick Resume. To spełnienie mojego – i podejrzewam, że również milionów graczy – mokrego snu. Niesamowicie wygodna i przydatna opcja. Pozwala nam ona płynnie przechodzić pomiędzy kolejnymi grami, bez tracenia minut na wczytywanie i oglądanie początkowych plansz producentów. Również trzeba zwrócić uwagę, że dysk w Series S ma pojemność 512GB. To dość mało, jak na sprzęt bazujący na cyfrowej dystrybucji. Wciąż, dostajemy możliwość rozbudowy pamięci (gdyby na dysku zrobiło się ciutkę za ciasno) za pomocą specjalnego wejścia, umieszczonego z tyłu konsoli. Nie jest to najtańsza zabawka, ale jeśli zależy nam na szybkości – jest ona konieczna. Ponadto, z tyłu konsoli znajdziemy te same wejścia, co w modelu Series X. 2x USB-A, HDMI, Ethernet plus wejście na kabel zasilający. W zestawie znajdziemy także biały kontroler, lekko ulepszony względem tego z Xbox One.
Xbox Series S poleciłbym w szczególności rodzicom, którzy chcą za niewielką cenę kupić dobry sprzęt swojej pociesze. Ta konsola idealnie sprawdzi się dla młodocianych graczy jako moja pierwsza konsola. Series S może się sprawdzić również jako dodatkowa konsola do domku letniskowego czy nawet do sypialni, gdy w salonie dumnie stoi mocniejszy model X. Co tu dużo mówić – świetna cena, dobry sprzęt. Brawo Microsoft!