Hyper X Pulsefire Saga vs Pulsefire Fuse – pojedynek nowych gamingowych gryzoni 2025

HyperX od lat kojarzy się ze sprzętem tworzonym typowo dla graczy – od solidnych klawiatur, przez słuchawki, aż po myszki, których oferta jest naprawdę rozbudowana. W pierwszym kwartale tego roku producent dorzucił do niej dwa świeże modele: Pulsefire Saga i Pulsefire Fuse. Dwa zupełnie różne podejścia do grania, dwa różne gryzonie – pytanie tylko jedno: która z nich jest lepsza? Spróbujemy to rozstrzygnąć w dzisiejszym porównaniu.


Pierwsze wrażenia i budowa

Do testów trafiły do mnie dwa zupełnie różne modele – Pulsefire Saga w wersji przewodowej oraz Pulsefire Fuse w wersji bezprzewodowej. Przyznam, że na początku byłem tym nieco zaskoczony, ale szybki research rozwiał wątpliwości – przewodowa i bezprzewodowa wersja Sagi różnią się od siebie naprawdę niewiele, więc porównanie nadal ma sens. (Dla sprecyzowania, Fuse dostępna jest tylko w wersji bezprzewodowej).  Skupmy się jednak na tym, co mam fizycznie na biurku. Na pierwszy rzut oka widać różnicę już w samych pudełkach – opakowanie Sagi jest niemal dwa razy większe od tego, w którym dostajemy Fuse. Skąd taka dysproporcja? Odpowiedź pojawiła się od razu po otwarciu. Fuse to prostszy model – przynajmniej pod względem budowy zewnętrznej – podczas gdy Saga oferuje mnóstwo wymiennych elementów: od kopuły, przez obudowy i przyciski, aż po dodatkowe ślizgacze. Ta modularność pozwala spersonalizować myszkę pod własne potrzeby, czego w Fuse po prostu nie uświadczymy – tu działamy na tym, co przygotował producent.



Sam design obu gryzoni nie różni się znacząco – Saga jest minimalnie szersza, natomiast Fuse sprawia wrażenie nieco dłuższej. Scroll i dwa boczne przyciski wyglądają niemal identycznie. To, co wyróżnia Fuse, to boczne panele – delikatnie chropowate, przypominające carbon fiber. W dotyku sprawdza się to świetnie, daje pewniejszy grip i przełamuje jednolity design obudowy. Na spodzie myszek różni się ułożenie ślizgaczy (możecie to zobaczyć na zdjęciach), a Fuse dodatkowo ma otwierany przedni panel z miejscem na baterię i odbiornik USB. Nie jest jednak to nic szczególnego, bowiem w wersji bezprzewodowej Sagi rozwiązano to identycznie.



Technologie i sensor

Technologie i sensory – co kryje się wewnątrz?
Budowa zewnętrzna za nami – tam nie było aż tak wiele do porównywania. Jednak gdy zajrzymy w głąb myszek, różnice robią się naprawdę istotne. Serce każdej myszki to oczywiście sensor, a w przypadku HyperX Pulsefire Saga i Pulsefire Fuse mówimy o dwóch zupełnie innych konstrukcjach.

Saga korzysta z topowego HyperX 26K (PixArt PAW3395) – to sensor z najwyższej półki, który znajdziemy w wielu profesjonalnych myszkach e-sportowych. Oferuje DPI do 26 000, co w praktyce oznacza ogromną elastyczność ustawień i możliwość gry na bardzo wysokich rozdzielczościach. Oczywiście, większość graczy używa wartości w okolicach 800–1 600, ale wysoki zakres daje większe pole manewru. Do tego dochodzi prędkość śledzenia 650 IPS – im wyższa, tym lepiej, bo myszka nie „gubi” ruchów nawet przy gwałtownych szarpnięciach. Przyspieszenie 50 G sprawia, że urządzenie reaguje na nagłe zmiany kierunku bez najmniejszego opóźnienia, co jest szczególnie ważne w szybkich shooterach. No i wreszcie polling rate do 8 000 Hz – częstotliwość, z jaką mysz komunikuje się z komputerem. Standard to 1 000 Hz (który mamy w wersji bezprzewodowej Sagi), więc tutaj mamy e-sportowy poziom, który przy monitorach 240 Hz i wyżej daje naprawdę wyczuwalnie płynniejszy ruch kursora.



Zobacz również: Tablet zamiast sztalugi? Sprawdzamy możliwości graficzne Huawei MatePad Pro z cenioną ilustratorką


Fuse natomiast to już zupełnie inna liga – bardziej przystępna i casualowa. Znajdziemy tu sensor PixArt PAW3311, oferujący DPI do 12 000 – w zupełności wystarczające dla większości graczy, choć nie daje już takiej swobody ustawień jak Saga. Prędkość śledzenia 300 IPS jest o połowę niższa, co w codziennym graniu nie robi dużej różnicy, ale przy bardzo szybkich ruchach, typowych dla dynamicznych FPS-ów, może być odczuwalne. Podobnie jest z przyspieszeniem 35 G – wystarcza w grach, ale nie daje tej samej „agresywnej” reakcji co 50 G w Sadze. Polling rate 1 000 Hz to standard dla większości bezprzewodowych konstrukcji – w zupełności wystarczający, choć w bezpośrednim porównaniu Saga wypada po prostu szybciej i bardziej responsywnie.

Patrząc na suche liczby, widać wyraźnie, że Pulsefire Saga jest sprzętem z wyższej półki, tworzonym z myślą o wymagających graczach i e-sporcie, podczas gdy Fuse to bardziej uniwersalna myszka dla osób, które cenią sobie wygodę i nie potrzebują aż tak ekstremalnych parametrów.



Bateria i łączność

W tym akapicie bierzemy pod lupę tylko wersje bezprzewodowe, ponieważ to one mają różnice w kwestii baterii i sposobu łączności, które znacząco wpływają na komfort użytkowania.

W przypadku wersji bezprzewodowych Pulsefire Fuse Wireless i Pulsefire Saga Wireless oba modele oferują łączność przez odbiornik USB 2,4 GHz oraz Bluetooth, co daje użytkownikom wygodę podłączania do różnych urządzeń bez konieczności korzystania z dedykowanego odbiornika. Jeśli chodzi o czas pracy na baterii, Saga Wireless może działać nawet do 90 godzin na jednym ładowaniu, oferując nieco dłuższą żywotność niż Fuse Wireless, która wytrzymuje do około 85 godzin.



Podświetlenie i oprogramowanie

Pod względem podświetlenia mamy drobne różnice wynikające z nieco innej budowy obu myszek. W Pulsefire Fuse podświetlony jest lekko przedni panel oraz scroll, co nadaje urządzeniu subtelny, nowoczesny charakter. Z kolei w Pulsefire Saga uwagę przyciąga środkowy pasek myszki, który mieni się różnymi kolorami, a także podświetlenie scrolla — dzięki temu wygląda to bardzo efektownie, a jednocześnie nieprzesadnie. Podoba mi się, że w obu modelach podświetlenie jest stonowane i nie obejmuje całej powierzchni myszki, tylko wybrane akcenty, co świetnie komponuje się na stanowisku gamingowym.



Obie myszki współpracują z oprogramowaniem HyperX NGENUITY, które daje szerokie możliwości personalizacji. W programie możemy między innymi dostosować kolory i efekty podświetlenia RGB, zaprogramować funkcje przycisków, tworzyć makra i profile dostosowane do różnych gier czy aplikacji, a także regulować czułość DPI, dostosowując myszkę do własnych preferencji i stylu gry. Personalnie uważam, że jest to jedno z najlepszych oprogramowań do personalizacji sprzętu na rynku.


Wrażenia z użytkowania

W tym teście Fuse była wersją bezprzewodową, ale nie biorę tego pod uwagę, bo Saga również występuje w wersji bezprzewodowej — więc porównanie ergonomii i komfortu opieram wyłącznie na konstrukcji i kształcie myszy.

Myszki testowałem głównie w grach strzelankowych, takich jak CS:GO, w których szybkość i precyzja jest bardzo ważna. Dzięki małej wadze obu myszek zakres ruchów i ślizgu był bardzo płynny.

Pulsefire Saga rzeczywiście dysponuje lepszym i bardziej responsywnym sensorem.Sam klik przycisków głównuych również jest cichszy i bardziej subtelny.  Przekłada się to na większą precyzję w szybkich i wymagających ruchach. Jednak Pulsefire Fuse wcale nie odstaje — jej sensor również jest solidny i sprawdzi się dobrze w większości sytuacji gamingowych.

Co naprawdę wyróżnia Fuse, to jej symetryczna budowa i lepszy grip, które znacząco podnoszą komfort podczas dłuższych sesji gamingowych. Mysz lepiej leży w dłoni, a faktura bocznych paneli zapewnia pewniejsze trzymanie, co w moim odbiorze jest dużą zaletą.



Werdykt

Cenowo obie myszki są do siebie bardzo zbliżone — Pulsefire Fuse Wireless kosztuje około 250 zł, Saga przewodowa to wydatek rzędu 230 zł, a za Sagę w wersji bezprzewodowej trzeba zapłacić około 350 zł. Różnice nie są więc ogromne, szczególnie biorąc pod uwagę segment gamingowy.

Co więc wybrałbym po przetestowaniu obu modeli? Zdecydowanie wersję bezprzewodową — jeśli istnieje możliwość ograniczenia liczby kabli na biurku i zwiększenia komfortu podczas grania, dla mnie jest to zawsze krok w dobrą stronę. A która z nich? Osobiście skłaniałbym się ku Fuse, mimo słabszego sensora. Powód jest prosty — panele boczne i ogólny kształt zapewniają zdecydowanie lepszy grip, co przekłada się na wygodę w dłuższych sesjach gamingowych.

Jednak nie można pominąć faktu, że Saga ma przewagę pod względem modularności i bardziej dopracowanego sensora, co z pewnością przypadnie do gustu bardziej wymagającym graczom, dla których liczy się każdy, nawet najmniejszy detal wpływający na precyzję. Kwestia tego, na cym Wam bardziej zależy.


Zobacz również: Jak zmienić swoje zwykłe mieszkanie w nowoczesny smart-home?

Redaktor

Fan technologii, gier i F1. Znajdziecie mnie głównie w działach Moto, Gaming i Testy Sprzętu
Kontakt: b.ostrowski@tech-room.pl

Więcej informacji o
, , , ,

Wejdź do świata filmów i seriali na:

Movies Room logo