Lenovo Legion T5 – testujemy komputer gamingowy

Lenovo Legion T5, to w pewnym sensie objawienie w moim życiu gamingowym. Muszę przyznać, że do tej pory nie było ono zbyt bujne. Wracając jednak do komputera, to choć jeszcze trochę brakuje mu do ideału, to naprawdę pozwala zatopić się w wirtualnym świecie. Zwłaszcza w połączeniu monitor Lenovo G34w-10 na długo zostanie w mojej pamięci.

Legion T5 to sprzęt, który pojawił się u mnie wraz z monitorem G34w-10 w dokładnie odpowiedniej chwili. Stąd może moje odczucia mogą wydawać się może aż za bardzo entuzjastyczne. Na samym początku muszę Was jednak ostrzec, że nie należę do absolutnych ekspertów w świecie sprzętu gamingowego, raczej dopiero w nim raczkuję. Przygotujcie się więc na recenzję bardziej emocjonalną, a z pewnością okiem niedoświadczonego gracza.

Zobacz również: Lenovo Legion 5 – test taniego i praktycznego gamingowego laptopa

Na dobry początek trochę danych technicznych. Wersja, którą otrzymałam póki co niestety wydaje się nieosiągalna z pewnością z powodu karty graficznej – nVIDIA® GeForce RTX 2070 Super 8GB. T5 wyposażono również w procesor Intel Core i5 10400F, 256GB SSD i 1TB HDD. W wersji z GTX1660 Super 6GB komputer kosztuje ok. 5 tys. złotych. Koszt wersji, którą mogłam testować to prawdopodobnie wydatek w granicach 6 – 7 tys. złotych. Oczywiście jeśli w ogóle uda się Wam go dostać.

Legion T5

fot. Legion T5

Jednostka prezentuję się całkiem nieźle, jedna z bocznych ścian jest przezroczysta. Możemy dostać też wersję z podświetleniem RGB, co wygląda imponująco. Minusem okazała się jednak jakość wykonania owej ścianki, która wydawała się nieco chybotliwa. Niemniej, wygląda na prawdę dobrze.

Przyznaję, że ja głównie testowałam go grając w Cywilizację 6., która generalnie działa na dużo słabszym sprzęcie. Legion T5 jednak ze swoją grafiką zapewnił mi zupełnie nowe doznanie. Zwłaszcza, że mogłam t strategię planować na zakrzywionym ekranie G43w-10. Wiem, że wspominam go po raz kolejny, ale po prostu się w nim zakochałam.

Mimo wszystko trudno mówić o testowaniu czegokolwiek bez przeprowadzania jakichkolwiek testów. Tak więc starałam się (z małą pomocą) jakieś przeprowadzić. Poniżej możecie zobaczyć ich wyniki.

Lenovo Legion T5

fot. Maxon Cinebench R23

 

GPU, graphics, Legion T5

fot. 3D Mark

Zachwycałam się już grafiką, ale na prawdę wygląda imponująco. Chciałabym więc pokazać Wam jeszcze jedną grafikę, prosto z  Forzy Horizon 4:

Forza Horizon 4, Lenovo Legion T5

fot. Forza Horizon 4

Zabawa z Legionem T5 stałą się dla mnie doświadczeniem wyjątkowym. Po pierwsze to pierwszy sprzęt gamingowy jaki mam okazję testować. Po drugie to zdecydowanie ciekawa jednostka. Wyjątkowo szybka, choć muszę przyznać, że zwłaszcza do grafik o 144Hz potrzebowała znacznie więcej czasu. Mimo tak dobrych specyfikacji, ledwo mogła sprostać najwyższym ustawieniom grafiki w Cywilizacji 6.

Zobacz również: Test Asus ROG Strix Scar 17 – drugie imię wydajność

Minusem okazało się również chłodzenie. Wbudowane wiatraczki wydawały zaskakująco dużo dźwięków i zwłaszcza przy większym obciążeniu  z trudem radziły sobie ze swoim zadaniem. Pamięć również nie imponuje jak na taki sprzęt – ty tylko 16 GB. Ilość portów wejściowych, zwłaszcza USB też nieco zawodzi. Oczywiście ich ilość wystarcza to standardowych potrzeb, ale kiedy chcemy podłączyć np. sprzęt VR robi się już nieco trudniej. Zwłaszcza, że Oculus zdecydowanie preferuje te tylnie wejścia, czyli te bezpośrednie. Największą wada jednak to tak naprawdę brak dostępności tej wersji, zwłaszcza że to właśnie grafika to główna gwiazda tego PC.

Na koniec dodam jeszcze kilka słów o monitorze G34w-10, bo mogę!

Wielkość panelu 34 cale
Rozdzielczość 3440 x 1440
Typ panelu VA, NearEdgeless z trzech stron
Krzywizna 1500R
Podświetlenie WLED
Jasność 350 cd/m²
Współczynnik proporcji 21:9
Częstotliwość odświeżania obrazu 144 Hz

Ekran sprawia, że nawet ja czułam się zanurzono w wykreowaną rzeczywistość (mimo problemu z widzeniem głębokim). Okrążenia na Monzie w Forzie Horizon 4 chyba jeszcze nigdy nie sprawiły mi tyle przyjemności. Po raz pierwszy mogłam zobaczyć, co jest dookoła mnie i z dużo większą precyzją ocenić odległości. Praca na tym sprzęcie również okazała się przyjemna, Dzielenie ekranu pozwala skupić się na kilku rzeczach na raz i naprawdę widzieć to, co jest na każdej z nich. Tłumaczenie tekstów stało się o wiele łatwiejsze. Zwłaszcza, że do tej pory do dyspozycji miałam jedynie laptop.

Lenovo G34w-10

fot. Lenovo

Choć sądziłam, że zakrzywienie monitora przyczyni się jedynie do szybszego męczenia się oczu i wielkiego bólu głowy, okazało się, że jest wręcz odwrotnie. Nie zrozumcie mnie źle, moje oczy nadal miały dość po kilku godzinach. Niestety, takie geny. Jednak praca stała się mniej uciążliwa. G34w-10 wygrało nawet serce zagorzałego fana VR, który kilka razy zrezygnował z headsetu na rzecz monitora (a był to chyba pierwszy taki przypadek).

Kończąc moje peany, tak ma on też swoje wady, ale moja miłość póki co jest ślepa i nie chcę ich zauważać. Zarówno Legion T5 jak i G34w-10 to całkiem dobry pomysł wydania pieniędzy. Nie twierdzę jednak, że są to idealne rozwiązania. Legion T5 zapewni Wam wysokie fpsy w większości gier i niesamowitą grafikę (o ile uda Wam się trafić na wersję, którą miałam przyjemność testować). Cena może wydawać się nieco wysoka, jednak nadal akceptowalna jeśli chodzi o komputery gamingowe.

Wracając do Monitora, to za 1900 zł otrzymujecie przepustkę do nowych doświadczeń. Jak na takie emocje i komfort to cena nie aż tak wygórowana. Niemniej, w tej cenie mógłby już mieć wbudowany głośnik. Wtedy prawie osiągnąłby ideał.

Jeśli więc szukacie dobrego sprzętu gamingowego to polecam duet Legion T5 i monitor G34w-10. Może jeszcze to nie ideał, ale dostarcza całkiem niezłych wrażeń, przynajmniej takiemu laikowi jak ja.


Ilustracja wprowadzenia: Lenovo

Redaktor

Pasjonatka motoryzacji. W tech-room.pl redaktor działu moto oraz nauka.

Dodaj komentarz

Wejdź do świata filmów i seriali na:

Movies Room logo