Czy wiecie, że Xbox dorobił się bezprzewodowych kontrolerów od firm trzecich dopiero w zeszłym roku? Do tej pory, każdy zewnętrzny kontroler działał po kablu. Nie trzeba było więc za długo czekać na nową, już trzecią, generację kontrolerów od Razera. Wolverine V3 to ich najnowszy prokontroler stworzony z myślą o graczach na konsolach Xbox oraz na PC. Dostępny jest on zarówno w bezprzewodowej (Pro) i przewodowej (Tournament) wersji. W tej recenzji zobaczymy z bliska wersję Pro.
Jest coś, co powinniście wiedzieć na wstępie. Jeszcze mnie nie znacie, bo w tej redakcji jestem nowa, ale o grach i świecie tech piszę już od prawie dekady. Od jeszcze dłuższego czasu gram też w strzelanki, głównie na Xboksie, a z oficjalnych kontrolerów „wyrosłam” jakiś czas temu. Wolverine V3 to nie mój pierwszy prokontroler, a w mojej kolekcji znajduje się także nawet jego poprzednik, Wolverine V2. Moim kontrolerem na codzień jest Victrix Pro BFG – będzie to istotne w dalszej recenzji. Wiedzcie jednak, że jesteście w dobrych rękach.
Kontroler Razer Wolverine V3 Pro przychodzi w zgrabnym opakowaniu z wizerunkiem kontrolera i zielonymi akcentami – zarówno przypominającymi nam o samej marce, jak i konsoli, z którą się łączą. Jak wszystkie tego typu akcesoria, pasować on będzie zarówno do Xbox Series, jak i One.
Po zsunięciu czarnego kartonowego rękawa, naszym oczom ukaże się brązowe pudełko z napisem „For Gamers. By Gamers”. W środku znajdziemy usztywniany pokrowiec z kontrolerem i akcesoriami w środku.
W samym pokrowcy znajdziemy:
Całość wygląda bardzo porządnie i jest bardzo bezpiecznie zapakowana. Pokrowiec jest dość ciasny, dzięki temu możemy być spokojni o transport kontrolera w plecaku czy torbie.
W sklepie aplikacji na konsolach Xbox One i Xbox Series, a także w Windows Store na PC znajdziemy aplikację Razer Controller Setup For Xbox. Znajdziemy w niej szereg opcji, a także zaktualizujemy software kontrolera. Naprawdę polecam pobrać aplikację jeszcze przed pierwszym wskoczeniem do jakiejkolwiek gry.
W domyślnych ustawieniach kontrolera Wolverine V3 Pro znajdziemy: deadzone analogów na 7% oraz „standard” w ich ruchu, który „ciut” ściągać je nam będzie do głównych linii x, y, z. Bawiąc się na ekranie dostosowywania analogów raczej bez problemu zauważycie różnicę. Była to pierwsza rzecz, której nie sprawdziłam wcześniej, a doprowadziła mnie do szału podczas gry.
Pamiętajcie więc, by zaktualizować kontroler, a następnie dostosować go do swoich preferencji.
Wśród możliwych opcji znajdziemy: możliwość zmapowania dodatkowych przycisków (dwa u góry kontrolera, cztery z tyłu), zmiany czułości analogów i sposobu ich „czytania”, a także intensywność wibracji. Jeśli utworzycie różne profile, możecie też przypisać im różne kolory (świeci się napis Razer pod logo Xboxa), by szybko połapać się w tym, jakie ustawienia macie aktualnie aktywne.
Dlaczego ma to znaczenie? Bo w zależności od gry możecie chcieć mieć różne ustawienia czułości czy wibracji, już nie mówiąc o dodatkowych przyciskach.
Przyznam się Wam, że od lat już mam wrażenie, że są (co najmniej) dwa obozy użytkowników kontrolerów do Xboxa.
Po jednej stronie mamy tych przyzwyczajonych do oryginalnego kontrolera. W ich dłoniach dobrze leżeć będzie kontroler Elite, a także SCUF oraz Razer.
Po drugiej stronie są z kolei ludzie, którzy dość szybko doświadczyli kontrolerów PDP, tak niby podobnych w kształcie, a jednak… no innych. Naturalną ewolucją w tej gałęzi jest oczywiście miłość do Victrixa, sub-brandu PDP skupionego na esporcie.
(Dla upartych, w trzeciej grupie znaleźliby się pewnie tacy producenci jak PowerA czy HyperX, ale… to nie ta półka cenowa.)
Dlaczego o tym w ogóle wspominam? Bo większość moich „problemów” z tym kontrolerem wynika właśnie z tej osobistej preferencji. Z lat spędzonych z innymi kontrolerami, które sprawiły, że coś po prostu i w Wolverine’ach i w Elite mi nie leży. Nie jest to jednak wina samego kontrolera.
Moją główną konsolową grą jest Apex Legends. Od prawie 6 lat zrzucając na dalszy plan każdą inną strzelankę. Po ponad trzech tysiącach godzin spędzonych głównie w grach rankingowych, mogę Wam powiedzieć, że jestem dobra. Nie niesamowita, ale platynę wbijam zazwyczaj w ciągu mniej niż tygodnia, a gdy mam czas udaje mi się dojść nawet wyżej w trakcie 6-tygodniowych splitów.
Apex, będąc bardzo dynamiczną strzelanką, świetnie nadaje się do testowania prokontrolerów. Czas reakcji jest tu niezwykle istotny, dodatkowe przyciski także, nie wspominając oczywiście o największej motywacji do wydania pieniędzy na prokontroler – czyli regulacji spustów.
Z tyłu kontrolera znajdziemy przełączniki, które pozwolą nam ustawić spusty na krótkie lub długie. Krótkie oczywiście przydzadzą się w strzelankach, tam gdzie liczyć się będzie każda sekunda. Długie sprawdzą się… w każdym innym przypadku, szczególnie w grach wyścigowych, gdzie potrzebować będziemy jak największej kontroli nacisku.
Dzięki temu, że kontroler ten mapujemy przy pomocy aplikacji, każdy z przycisków możemy przypisać z tyłu. Bo, nie wiem czy wiecie, ale w niektórych nie da się zdublować przycisku Podgląd i Menu. Oba one są kluczowe w Apex Legends, więc przypisałam je sobie do dodatkowych przycisków na górze kontrolera.
Jeśli zastanawiacie się, jak prezentowały się moje ustawienia: z tyłu mam zmapowane przyciski do skakania i ślizgania się (A i B), przełączanie broni (Y) oraz leczenie się (góra na d-padzie).
Mam wrażenie, że same analogi są ciut wolniejsze od tego, do czego jestem przyzwyczajona. Po obniżeniu więc deadzone’y do 3% (z domyślnych 7%) nadal musiałam powyższyć czułość w samych ustawieniach gry, by wszystko ruszało się tak, jak chcę.
Czy warto zapłacić dwa razy więcej za wersję Pro? W tym przypadku nie jest to jedynie kwestia komfortu.
Kontroler Pro będzie miał możliwość łączności bezprzewodowej oraz usztywniany pokrowiec. Obie wersje, po podłączeniu do PC oryginalnym kablem, będą miały dostępny tryb turniejowy, który podniesie polling rate kontrolera z domyślnych 250Hz na 1000Hz, czterokrotnie skracając czas reakcji (z 4ms do 1ms). Tryb ten nie jest dostępny jednak na konsoli, a by go aktywować będziecie musieli kliknąć konkretną kombinację klawiszy: Function + Menu + A.
Bezprzewodowa łączność to też oczywiście wygoda. Już nie mówiąc o tym, że jeśli macie konsolę i PC na jednym biurku, możecie mieć kabel podłączony do PC, a adapter w konsoli, dzięki czemu momentalnie przełączycie się między urządzeniami – dodatkowo też ładując kontroler podczas korzystania z niego na PC.
Bateria w kontrolerze trzyma naprawdę długo, przy wyłączonych (lub mocno ograniczonych) wibracjach ładować trzeba go co 4-5 dni intensywnego grania (realnie spędzam zazwyczaj na graniu między 3 a 5 godzin dziennie). Nawet jeśli w weekend potraficie grać „cały dzień”, Wolverine V3 spokojnie sprosta zadaniu. Pamiętajcie tylko, by podłączyć go, gdy będziecie szli na krótką przerwę. Producent reklamuje się z 20-godzinnym czasem pracy na baterii, choć mi się wydaje, że jest ciut lepiej.
Jeśli macie fundusze i wiecie, że będziecie z tego kontrolera faktycznie korzystać, weźcie wersję Pro. Jeśli nie jesteście pewni, czy to sprzęt dla Was lub planujecie grę tylko na kablu i tylko na PC, wersja Tournament w zupełności wystarczy do szczęścia. Jego cena jest dość atrakcyjna, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystko to, co oferuje. Zdecydowanie nie płacimy tutaj za samo logo Razera.
Rodzaj przycisków | Razer Mecha Tactile Action Buttons |
---|---|
Dodatkowe przyciski | 4 Mouse Click Back Paddles 2 Claw Grip Bumpers |
Analogi | Anti-drift Hall Effect |
Spusty | 2 Hall Effect Analog + Mouse Click trigger stops |
Wejście na mikrofon | Tak |
Wyjście audio | Tak |
Czas życia na baterii | Około 2 godzin |
Dedykowana aplikacja | Tak (Xbox, PC) |
Pokrowiec | W wersji Pro. |
Przybliżone wymiary | Długość: 156.7 mm Szerokość: 105.7 mm Wysokość: 65 mm |
Przybliżona waga | 304 g |
Razer Wolverine V3 to zdecydowanie jeden z najlepszych prokontrolerów do Xboxa i PC, jednak… nie jest on kontrolerem dla mnie. Coś w ruchu analogów nie do końca mi grało, wiem jednak, że to kwestia dosłownie preferencji. Poza tym, jestem już strasznie przyzwyczajona do prostego pada kierunkowego, który dosłownie ma kształt plusa. Tutaj mamy do czynienia z okrągłym 8-kierunkowym padem, bez możliwości podmienienia go.
Razer Chroma reklamowany przy kontrolerze jest ciut rozczarowujący, bo jedynym podświetlonym elementem jest napis Razer. Jest to jednak wciąż miły akcent, który nie będzie nas za bardzo rozpraszał nawet podczas nocnych sesji.
Możliwość dostosowania tego kontrolera pod siebie jest zdecydowanie warta uwagi. Bardzo krótkie spusty ucieszą tych, którzy lubią rywalizację w grach i liczyć się dla nich będzie każda dodatkowa milisekunda przewagi. Dodatkowo, jest też coś po prostu fajnego w klikaniu tych przycisków, o bardzo przyjemnym dźwięku. Większość przycisków w innych kontrolerach jest totalnie cicha. Tutaj usłyszymy charakterystyczny, bardzo satysfakcjonujący klik. Analogi i triggery z efektem Halla zagwarantują nam rozgrywkę na najwyższym poziomie, dzięki swojej precyzyjności i szybkiemu czasowi reakcji.
W Polsce cena tego kontrolera to 999 PLN. Oficjalna cena producenta to $199.
Kontroler na testy udostępnił Razer.