Zamiast oddawać swoją prywatność w sieci, zadbaj o nią

Ostatni rok pokazał, że nasze życie coraz szybciej przenosi się do sfery wirtualnej. Nie zmienimy tego trendu, możemy jednak kształtować go tak, abyśmy jako użytkownicy mogli czerpać z niego korzyści, a nie padać jego ofiarą. Jednym z najważniejszych celów, jakie powinniśmy stawiać sobie jako świadomi użytkownicy internetu, jest zadbanie o naszą prywatność.

Choć internet w Polsce skończył już 31 lat, to nadal elektroniczną sferę życia traktujemy z większym pobłażaniem, niż naszą aktywność w prawdziwym świecie. Śmielej zabieramy głos na różne tematy, wdajemy się w kłótnie, wreszcie nie przywiązujemy wagi do tego, co mówimy i przesyłamy innym w sferze cyfrowej. Tymczasem powinniśmy pamiętać, że cokolwiek trafia do internetu, zostaje w nim na zawsze. Dotyczy to wszystkich informacji o nas – w tym naszych prywatnych rozmów, zdjęć naszych dzieci czy naszych osobistych informacji, od listy zakupów zaczynając a kończąc na stanie naszego posiadania i numerze PESEL. Większość z nas zdecydowanie nie chciałaby, żeby trafiały one do osób niepożądanych bez naszej wiedzy, tymczasem tak może się dziać każdego dnia.

Nieczęsto zastanawiamy się, ile osób ma dostęp do wysyłanych przez nas danych. Tymczasem  dostawcy darmowych komunikatorów i skrzynek mailowych czy operatorzy usług internetowych, przekazując nasze dane, mogą mieć do nich wgląd. Nie musimy zakładać, że zajrzą do nich w złej intencji, tak jak i nasze wiadomości mogą być całkowicie neutralne. Takie rozwiązanie technologiczne oznacza jednak nagięcie jednego z naszych podstawowych praw – prawa do prywatności korespondencji. „Co z tego, skoro nie mam nic na sumieniu” – to częsta odpowiedź. Zgoda, ale czy jeśli nie masz nic do ukrycia, to dasz się podglądać przez okno swojego mieszkania albo pozwolisz kurierowi zaglądać do Twoich paczek? Nasza prywatność opiera się na tym, że inni nie mają do niej dostępu, jeśli im na to nie pozwolimy. Tajemnicy korespondencji brakuje w sferze cyfrowej tylko dlatego, że nie traktujemy poważnie sygnału przesyłanego przez serwery, bo nie jest namacalny. Tymczasem powinien być równie prywatny, co list papierowy, który możemy wziąć do ręki. Prywatność nie dotyczy przecież nośnika, a samej treści.

Jednocześnie coraz głośniej zadajemy pytanie o profilowanie nas pod kątem treści reklamowych. Wiele osób zauważa, że tematy poruszone w rozmowie w komunikatorze (czy nawet w bezpośredniej rozmowie, z telefonem w zasięgu) są pokrewne do reklam wyświetlających się nam po chwili w mediach społecznościowych. Choć oficjalnie nie ma potwierdzenia zależności pomiędzy tymi zdarzeniami, to masowość podobnych obserwacji daje do myślenia. Z każdego z tych zagadnień wyłania się wniosek, że nasza sfera nie jest tylko nasza, a uczestniczy w niej szereg osób postronnych, których nie znamy ani nie wiemy, co one wiedzą o nas.

Należy pamiętać, że komunikator potrafi zmienić właściciela, a ten może zechcieć wpłynąć na dotychczasową politykę prywatności. Wtedy bezpieczne wcześniej rozwiązanie przestaje takim być, a my musimy szukać kolejnego. Zamiast takiego modelu, proponujemy koncepcję, w której operator od początku nie ma technicznie dostępu do treści korespondencji – mówi Paweł Makowski, prezes Usecrypt – Stosowane przez nas rozwiązania wykluczają możliwość profilowania użytkownika czy szpiegowania naszych wiadomości przez osoby trzecie – dodaje.

Usecrypt Messenger w przeciwieństwie do innych komunikatorów obiecujących bezpieczeństwo, dostępny jest jedynie w abonamencie, ponieważ jak podkreślają twórcy, nie zarabiają oni na korzystaniu z danych użytkowników.

Zastępca redaktora naczelnego

Kontakt:
d.nowak@tech-room.pl
tel. 530 313 100

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Wejdź do świata filmów i seriali na:

Movies Room logo